poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Weekend na Maui Morze

Poniedzialki naleza do tych najmniej lubianych dni tygodnia, za to ten dzisiejszy byl zupelnie inny. Plan byl prosty, rano zajecia a popoludniu Miron, Tomek i ja jedziemy sprawdzic czy na windguru nie klamali. Plany jak to zwykle bywa sie pozmienialy bo chlopaki nie wytrzymali i do szkoly nie poszli a o 12 bylismy juz na MM gotowi do akcji :) Wiatr z poczatku nei rozpieszczal, ja stwierdzilem, ze na 4.7 za malo wiec cwiczylem kajta, miron chwile posplawikowal odpuscil (dzieki czemu mamy z tomkiem pare fotek :) Tomek jezdzil i szukal szkwalow. O 15 zapowiadany wiatr przyszedl i 1-1.5h poplywalismy na swoich freestylowych zestawach juz przy pelnym sloneczku... niestety z tego momentu fotek nie ma, bo bylismy zbyt zajeci dobra zabawa by o nich pomyslec :)

środa, 22 kwietnia 2009

Spontan

Jak to dobrze, ze prognozy sie myla. Oby tylko zawsze w ta dobra dla nas windsurferow strone ; > Mimo fatalnych rokowan zaliczylem dzis bardzo fajne plywanko. Najpierw proba na 6.0 i freestyle'owce ale skonczylo sie jednym marnym slizgiem. Nie dalem za wygrana i przetaklowalem sie na zestaw slalomowy. Okazalo sie to strzalem w dziesiatke. Dzielnie pomykalem obok mola w sopocie budzac zainteresowanie spacerowiczow. Udalo mi sie wyciagnac Mirona by postrzelal mi troche fot wiec macie okazje popatrzec ; >

Zdjecia

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

3192 dlugie godziny czekania...

Nareszcie, 3192h męczeńskiego czekania na odpowiedni moment, po 4 miesiącach przerwy jestem z powrotem na wodzie. Dzień nie zapowiadał się rewelacyjnie, prognoza przewidywała marne 11węzłów, więc plan był by chociaż spróbować pokajtować. Na szczęście zabrałem zestaw windsurfingowy i okazało się, że nie na darmo. Gdy dotarłem na Małe Morze bez cienia wątpliwości otaklowałem 4.7 i popędziłem do wody.Pierwszy z nią kontakt okazał się przyjemny i już wtedy wiedziałem, że to bedzie udany dzień. Forma jak to po zimie, pierwsze pare spockow wyglebionych, tradycyjnie pierwsza rufa w wodzie, zacząłem od dość dynamicznej więc sie nie dziwie, ze zabrakło wyczucia. Po 30min wszystko wróciło do normy, spocki zaczeły wychodzic, a z każdego mocniejszego szkwału dusiłem laydowny na zmiane z loopami, które przyszło mi wykręcać w wodzie na głebokości kolan. 3h komfortowego pływania, wiatr był nierówny, ale kto by sie tym przejmował pierwszego dnia. Na wodzie koło 20osob łącznie z kajciarzami. Pojechałem sam dlatego fotek żadnych niestety nie mam, ale na to przyjdzie jeszcze czas... aloha!